sobota, 7 maja 2016

Rozdział I - A ta orkiestra dęta to aby bezglutenowa?


    Promienie słoneczne wyłaniające się zza ciężkiej, burzowej chmury oświetlały świeżo wyasfaltowaną drogę, prowadzącą do miejsca ostatniego zgrupowania reprezentacji przed wylotem do Francji.
Podmuchy porywistego wiatru przynosiły zapach bzu i kwiecia owocowego z pobliskich sadów. Kierowca najnowszego modelu audi spojrzał na torbę leżącą na fotelu pasażera  wypchaną po brzegi strojami treningowymi.
    Znowu jest w reprezentacji. Dziwne uczucie, właściwie powinien zamknąć już rozdział występów z kadrą, nie mniej jednak nie potrafił porzucić kolegów w obliczu niechybnej katastrofy w jaką wpędził ich Bartosz Salamon.
    Dwa dni przed zgrupowaniem spadł z motoru łamiąc sobie nadgarstek, przez co on- Wasyl w ostatniej chwili wskoczył do reprezentacji niespodziewanie niczym Joker z talii kart.
Podczas gdy Marcin oswajał się z myślą że za parę chwil znów będzie częścią reprezentacji, Łukasz Piszczek stał w foyer hotelu Arłamów z oczami niczym pięciozłotówki i uchylonymi z wrażenia ustami. Przed momentem ujrzał kogoś o kim rozmyślał przez ostatnie osiem lat, kto spędzał mu sen z powiek każdej minionej w ciągu tych lat nocy.
    W piękne późnowiosenne popołudnie osiem lat temu był w Krakowie, zaproszony na imprezę przez Błaszcza, grającego wtedy w barwach Wisły. Pamiętał to jak dziś, szedł wtedy przez Planty, pachnące ozonem, po burzy, która właśnie przeszła, promienie słoneczne cedziły się przez zielone sklepienie liści, a z przeciwka szło zjawisko. Zjawisko było płci żeńskiej, odziane w zwiewną sukienkę, której koloru Piszczu nie przypomniałby sobie nawet na torturach, znakomicie za to pamiętał wyłaniające się spod niej smukłe nogi. Pamiętał także połyskujące złotem loki, opadające kaskadą na białe ramiona. Pamiętał także delikatne dłonie o długich palcach, które trzymały kiść świeżego bzu, długie rzęsy i usta, czerwone jak czerwcowe poziomki. Pamiętał drobinki kurzu, tańczące w słońcu wokół jej głowy, pamiętał jej wdzięk i zadumę w której była pogrążona, do tego stopnia, że nawet go nie zauważyła. Tak mogłaby wyglądać tolkienowska Arwen Undomiel.
    Przeszła obok, po czym zniknęła na zawsze z jego życia, a przynajmniej tak myślał, aż do dziś. Bo dziś, wysiadając z samochodu na arłamowskim parkingu, ujrzał zjawisko po raz drugi. Zamiast bzu tym razem niosła elegancką torebkę, ale szła z tym samym wdziękiem. I wciąż była tak samo piękna.
    A on z wrażenia zamarł, jak ostatni kretyn, pozwalając Arwenie odejść. Dopiero gdy znikła we wnętrzu hotelu zdołał oderwać nogi od asfaltu, a wtedy nie pozostało mu nic innego, jak tylko pozbierać swoje toboły i pójść się zameldować w recepcji. Uczyniwszy to na nowo poddał się zadumie, zamarłszy na środku foyer z walizką w dłoni.
    - Sie ma, Piszczuś! - Wasyl klepnął go w plecy z taką siłą, że Łukasz nieomal zaparkował głową w stojącej nieopodal palmie doniczkowej. - Coś się tak zawiesił?
    - A, cześć byku - odparł Piszczu, odzyskawszy równowagę.- Zamyśliłem się jakoś. O zjawiskach.
    - Atmosferycznych? - Marcin wyszczerzył białe zębiska w szerokim uśmiechu.
    - Niezupełnie - mruknął Łukasz, po czym zmienił temat. - Reszta już jest?
    - Widziałem tylko Fakena z córką - odparł stoper.
    - Z córką?- zdziwił się Piszczek. 
    - Przechodzili przed chwilą obok ciebie, ale ty wolałeś rozmyślać o zjawiskach. - zarżał Wasyl. 
Zanim Łukasz zdążył odpowiedzieć coś konstruktywnego w polu widzenia pojawili się kolejni reprezentanci. Jako pierwszy za drzwiami foyer pojawił się Kuba Błaszczykowski w towarzystwie swojej uroczej małżonki oraz dwóch córek pięcioletniej Oliwki i dwuletniej Leny. 
Ujrzawszy kupli Błaszczu wypruł do przodu ginąć w niedźwiedzim uścisku Wasyla. 
    - Kubulek i jego piękne dziewczyny. - wujaszek Wasyl uściskawszy przyjaciela począł obcałowywać kobiety jego życia. 
Na horyzoncie pojawił się również Krychowiak targając za sobą dwie walizki z logiem Louis Vuittona oraz pękątą torbą podróżną od Chanel. 
    - Krycha i jego koko szanel...- zaświszczał Kuba. - Gdzie jest Celina? 
    - Celia jest w Nicei z koleżankami. - odpowiedział objuczony Krycha. - Mają jakąś sesję na instagrama. 
    - Nie żeń się. - wymsknęło się szczeremu jak zawsze Wasilewskiemu. 
    - Niby czemu?- zapytał pomocnik Sevilli. - Celia to dobra dziewczyna, zna się na modzie. 
   - Ma fajne bufo...- zaczął Kuba, jednakże zobaczywszy morderczy wzrok swojej małżonki zmienił zamiar. - Walory, Celia ma fajne walory. 
Agata pokręciła głową z politowaniem. 
    - Duchowe! - Wasyl niemal kwiczał z uciechy.
- Wasyyyyl! - Groszu machał od progu rękami. - Przygotowałem całą plejlistę! Rozkręcamy imprę?
    - Przeeez twe oczy, twe oczy zieloooone oszalałeeeeem! - zawył Marcin w odpowiedzi. - Gwiaaaazdy chybaaaa twym oczom oddałyyy cały blaaaaask!
Piszczu, któremu znowu przypomniało się zjawisko, westchnął potężnie, tymczasem Oliwka zatkała rękami uszy, po czym tupnęła nóżką.
    - Wujek, psestań! - zażądała. - Wystrasys wsyskie wilki z Biescadów!
Wasilewski urwał w pół dźwięku. Zebrani spojrzeli na córkę Kuby, po czym ryknęli zgodnym i nader gromkim śmiechem.
    Nie przebrzmiał on jeszcze do końca, gdy drzwi frontowe hotelu otworzyły się na całą szerokość, po czym do foyer wkroczyli państwo Lewandowscy, zachowujący się tak, jakby nieustannie otaczał ich niewidzialny, wiwatujący tłum.
    - O żeż - mruknął Krychowiak. - gwiazdy przybyły.
    - Powitajmy ich chlebem, solą i orkiestrą dętą - prychnął Łukasz.
    - No co ty, Piszczu, takimi szkodliwymi paskudztwami? - oburzył się fałszywie Wasyl. - Burakami i nasionami chia!
    - Kulkami mocy! - rzekł Kuba, wznosząc palec ku górze.
    - A ta orkiestra dęta to aby bezglutenowa? - poinformował się Grosik.
Tymczasem Lewandowscy zameldowali się, po czym przepłynęli obok tkwiącej na środku foyer grupy, pozdrawiając ich skinieniem głowy, w pełni godnym angielskiej królowej.
    - Uuuuu - mruknąl Kuba, gdy Lewy z małżonką zapakował się do windy. - Pełna sodówa, panowie.
    - A chu... - Wasyl spojrzał na córki Błaszcza i ugryzł się w język. - A chusteczka z nimi.
    - Haftowana? - chciała wiedzieć Oliwia.
    - Tak, i ma cztery rogi - odparł Marcin z pełną powagą. - Walcujmy się do pokojów i na obiad, podobno pichcą coś pysznego!
    Na powitalny obiad podano pierogi z najprawdziwszymi bieszczadzkimi jagodami i gęstą kwaśną śmietaną. Większość piłkarzy pożerała  przysmak z prawdziwym zapałem, z wyjątkiem Lewego i jego żony, którzy pierogami wzgardzili, na rzecz tajemniczej sałatki, przygotowanej rzecz jasna przez Annę, która w tym celu wtargnęła do hotelowej kuchni, przyprawiając jej szefa o zawał.
    Siedzący obok Lewandowskich Wasyl tylko uniósł brew na widok zawartości ich talerzy, po czym przysunął sobie talerz i zaczął metodycznie anihilować sporą porcyjkę pierogów. Lewej usteczka się nie zamykały, gadała a to do Roberta, a to do Peszkina i jego ślubnej, wreszcie ni z gruszki ni z pietruszki zwróciła się do Marcina.
    - Wasyl, ty powinieneś pić mniej piwa! Chmiel źle wpływa na krążenie, o słodzie nie mówiąc, jak odstawisz to piwsko, na pewno będziesz miał dłuższe i mocniejsze erekcje!
    Ponieważ wygłosiła tę światłą uwagę pełną piersią, w jadalni zapadła kompletna cisza. Wasyl tymczasem z wrażenia zakrztusił się pierogiem. Kaszlnął, charknął, a wreszcie prychnął, przemalowując w niebieskie groszki siedzących naprzeciw Tytka i Jędzę. Znajdujący się po jego lewicy Glik uczynnie wyrżnął go w plecy, przywracając mu oddech.
    - Aneczko - rzekł Wasyl z zabójczą słodyczą, jednocześnie podając serwetki poszkodowanym. - Weź ty się może zajmij erekcją Roberta, dobrze?
Lubująca się w bezglutenowej, wegańskiej żywności Lewandowska wzruszyła ramionami.
    - Ja ci tylko radę daję - odparła. - Zobaczysz, zaraz ci się życie seksualne poprawi!
Wasyl spurpurowiał.
    - Mojemu życiu seksualnemu nic konkretnie nie dolega! - odparł z całą stanowczością.

_________________________________________________________
Witajcie! 
Ponieważ Euro zbliża się wielkimi krokami, postanowiłyśmy z tej okazji, wystartować z piłkarskim opowiadaniem. Porzuciłyśmy piłkarzy na rzecz siatkarzy ponad dwa lata temu, ale postanowiłyśmy wrócić do nich przy okazji turnieju we Francji. Odezwijcie się jeśli nadal z nami jesteście i oceńcie jak Wam się podoba. 
Miłego czytania! 
                                                                          Fiolka&Martina :)




10 komentarzy:

  1. To jest genialne :D
    Co prawda rodzina grozi mi morderstwem za śmiech na cały dom w środku nocy, ale to szczegół... potrzebuje więcej!
    Bezglutenowa orkiestra dęta mnie rozwaliła totalnie xD Dzięki wielkie :D
    Miłej pracy drogie panie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno jest pewne - kiedy zobaczysz dwa poniższe pseudonimy, to wiedz, ze będzie się dziać !!!! Dziś przekonałam się też, ze powinnyscie Dac ostrzeżenie, żeby czytając Wasze opowiadania nie jeść :D Omal nie skończyłam jak Wasyl AhahHaha i nie wiem dlaczego, ale wszystko mi mówi, ze piękna Piszcza i córka treneiro to jedna i ta sama osoba, ale może mnie zaskoczcie!

    OdpowiedzUsuń
  3. W całym swoim życiu przeczytałam może jedno piłkarskie opko, a moja wiara w naszą reprezentację upadła w trakcie Euro 2012 i jakoś do tej pory nie może się podnieść, ale chyba będę stałym bywalcem tego bloga, bo:
    Po pierwsze - jednym z "zamieszanych w sprawę" jest Piszczu, a ja bardzo lubię Piszcza.
    Po drugie - uwielbiam każdą rzecz, która wychodzi spod Waszej klawiatury.
    No i jest jeszcze Wasyl. Rany, jak mi go brakuje w kadrze! Prawdziwy fighter. Fajnie by było jeszcze kiedyś zobaczyć go z Orzełkiem na piersi, byle nie w takich okolicznościach jakie wymyśliłyście na potrzeby tej historii. A Anna Lewandowska i jej glutenofobia, jak również chęć pojawiania się wszędzie i bycia ekspertem w każdej dziedzinie niezmiennie irytują. Niechże ona się odczepi od Wasyla!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Popłakałam się ze śmiechu.
    Kocham was!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozwaliła mnie bezglutenowa orkiestra dęta i troska Lewej o erekcję Wasyla.
    I zaintrygowało zjawisko Piszcza. Czekam na rozwój wypadków, wijąc się ze śmiechu

    OdpowiedzUsuń
  6. Co Wy bierzecie? Powiedzcie, bo też chcę!
    A tak poważnie, to uśmiałam się do łez - co dwie sekundy kopiowałam jakieś cytaty i zapisywałam, żeby mieć na gorsze dni. Nie mam pojęcia, jak wpadłyście na niektóre z nich, dlatego czapki z głów, gacie z tyłków!
    Nawet nie wiesz, jak cieszy mnie obecność Wasyla - to jest moja wielka, niespełniona miłość, a część mnie umarła, gdy przestał grywać w kadrze. No i to przecież lis, czyż nie?
    Do tego.. kocham Lewego, ale nie mogłam się nie śmiać z tej diety bezglutenowej. Boże, jeżeli Anulka tak o niego dba na okrągło, to ja bym wolała zamieszkać pod mostem, w kartonie... po plaźmie.
    Hmm.. jak tak patrzę na Wasyla, to bym się na miejscu Ani o te sprawy nie martwiła XD
    Jestem z Wami i zostaję, bo skradłyście moje serduszko. Mam nadzieję, że ten blog będzie dla naszych panów czymś, co pozwoli im wygrać Ojro... a Grosik i Wasyl będą mogli rozkręcić Big Dżamp!

    Gorące pozdrowionka, Ola

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahahah to jest genialne, pełno śmiechu i do tego z piłkarzami w roli głównej :D juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Na piłce nożnej się nie znam. Zupełnie. Pojęcie czym jest spalony zajęło mi bardzo dużo czasu, a w końcu porządnie wytłumaczył mi to pewien Szkot w bardzo, ale to bardzo podeszłym wieku. Nadal nie wiem jak go zrozumiałam.
    Jestem jednak o lekturze "Siostrzyczek" waszego autorstwa, które już dano prawiły, że wylądowałam na podłodze, chichrając się opętańczo, postanowiłam więc przeczytać i to dzieło.
    Oberwałam od siostry kapciem za zakłócanie jej spokoju swoimi niekontrolowanymi wybuchami śmiechu.
    To jest genialne! Uwielbiam, będę czytać, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału itp. itd. Naprawdę na razie nie mogę jeszcze za wiele napisać jeśli chodzi o samą fabułę, ale wiedzcie, że pierogi skradły moje serce całkowicie.
    Czekam na nexta i weny życzę.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahaha Genialne! Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń