poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział V- Będziemy musieli wbić atropinkę w ciało jamiste Arcziego

    

    Grzesiu, zgodnie z zaleceniem przyjaciół i Zośki, udał się do psychologa, któremu zwierzył się ze stresu wywołanego odejściem Celii, jednakże ukrywając skrzętnie swoją niedoszłą próbę samobójczą. Psycholog przejął się tematem, przystąpił do energicznej terapii i z pomocą chłopaków z drużyny, a przede wszystkim bratanicy trenera, postawił Krychę na nogi w rekordowym czasie. Przejęta bowiem niedolą Grzegorza Zośka została jego najlepszą kumpelką, służącą zawsze radą, rozmową i wsparciem. Rozmiary kumpelskości w tym układzie niepokoiły trochę dwóch konspiratorów.
     - Ty, ja tego nie czaję - rzekł pewnego wieczoru Wasyl, w trakcie rozgrywanej z Kubą partyjki bilarda. - Teraz tacy kumple, płeć dla nich nie istnieje, a na początku zgrupowania Grzechu mi w rękaw płakał, że mu do niej stanął, a on myślał, że to facet.
 Przygotowujący się do strzału Kuba najpierw zarył kijem w stół, potem zaś zarżał radośnie.
     - Poważnie? - zapytał, ubawiony.
     - Poważnie - odparł stoper. - Kubulku, my ich musimy jakoś zromantyzować!
 Błaszczu westchnął.
     - Wasylku, jak? - odparł. - Z nas obu tacy romantycy i uwodziciele jak z Grosika Miss Euro.
 Marcin chciał zaprotestować, ale przed oczyma stanęły mu jego własne wtopy w tej dziedzinie, potem zaś przypomniał sobie jak to Kuba, uraczony przez żonę romantyczną kolacją przy świecach, zażądał zapalenia światła, bo nie widzi co je. Zasępił się zatem i zamyślił głęboko.
     - No to co robimy? - zapytał. - Bo jakoś trzeba go uodpornić na Celię. Klin klinem.
     - W składziku mamy ich zatrzasnąć? - mruknął Kuba.
     - Nie byłby to najgorszy pomysł - odmruknął Wasyl. - Ale cała ekipa się zaraz zleci i będą sobie robić heheszki pod drzwiami.
     - No właśnie - Kuba wpyknął kilka kul do łuz. - Potrzebujemy porady fachowca.
     - Do kogo by tu najlepiej... - zadumał się Marcin.
 Następnego dnia wciąż nie potrafili się zdecydować, kto owym fachowcem powinien zostać, a na naradę czasu nie było, bo przecież trenowali.
     Po południu odbył się trening otwarty, z udziałem kibiców. Zagrali minigierkę, Pazdan oślepiał łysiną, Krycha zaś brylował w środku pola i Marcin miał nadzieję, że to brylowanie ma chociaż odrobinę związku z obecnością na trybunach Zośki. Jak natchniony grał również Piszczu, a bystrym oczom jego rozspiskowanych przyjaciół nie uszedł fakt, że Łukasz od czasu do czasu rzucał oczkiem w kierunku złocącej się w słońcu głowy Leny.
     Po treningu nadszedł czas na autografy i zdjęcia z fanami. Kuba jak zwykle wykazywał się anielską cierpliwością, podpisując wszystkie wyciągnięte w jego stronę karteluszki i pozując do niezliczonych fotek. Składał właśnie kolejny podpis, w notesiku jakiejś dziewczynki, gdy podeszła do niego szatynka, odziana w reprezentacyjną koszulkę i nader obcisłe spodnie w kolorze różowym.  Spodnie owe posiadały cechę szczególną, mianowicie suwak, ciągnący się od samego pasa, przez krocze, pośladki, aż do pleców.
    - Czy mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?- zapytała patrząc w stronę pomocnika uwodzicielsko.
Kuba spojrzał na nią zdziwiony.
    - Ze mną?- zapytał zbaraniały.
Brunetka ułożyła napompowane kolagenem usta w ciup, wyglądając przy tym jak karp.
    - Oczywiście że z tobą kochany!- odrzekła zniżając uwodzicielsko głos.
    - Proszę. - rzekł uprzejmie Kuba, na co kobieta przysunęła się do niego wciskając swoje krągłości w jego bok. Jej dłoń zjechała mu na tyłek bezczelnie go macając. Skonfundowany Błaszczykowski szybko się odsunął, podziękował i zwyczajnie uciekł.
    - Do zobaczenia w Nicei!- posłała mu buziaka w powietrzu.
Będący wszędzie Wiśnia skrzętnie nagrał całe zajście ciesząc się w duchu z takiego materiału.
    Ostatecznie nagranie nie zostało wyemitowane a kadra wyleciała do Nicei by tam nad słynnym Lazurowym Wybrzeżu rozegrać swój pierwszy mecz.
    Polscy kibice w kraju i na świecie a także ci będący na Stade de Nice wstrzymywali oddechy w oczekiwaniu. Okazji do gola było kilka, ale jeśli ktoś myślał że Północni Irysi będą łatwym przeciwnikiem ten srogo się zawiódł.
    Wasyl siedzący na ławce rezerwowych koło Fabiana i Kuby Wawrzyniaka prawie rozwalił krzesełko. Miotał się przeklinał i byłby wleciał na boisko, gdyby nie piorunujący wzrok Fakena.
Nawałka ostoja spokoju wierzył w chłopaków i gdy w 52 minucie po pięknym podaniu Kuby - Arek Milik władował piłkę do siatki, cała Nicea eksplodowała.
Eksplodowały również wszystkie okoliczne bary a także wszystkie te gdzie przebywali Polacy.
    Ostatecznie na golu Arka się skończyło i Polska wygrała zaliczyła pierwsze zwycięstwo.
Następnego dnia wszyscy obudzili się w dobrych nastrojach tym bardziej że sztab zarządził dzień wolny.
Piszczu był w szampańskim humorze szykując się na spacer nad brzegiem Atlantyku z Leną.
    - O jakże mi serduszko drży...jak słabo, słabo, słabo miiii...- zaśpiewał rzewnie.
Nie słyszał jednak, że w pogotowiu za drzwiami stał Wiśnia lekko je uchylając a oko jego kamery uchwyciło Piszcza układającego falę przed lustrem.
    - I widać nasi reprezentanci w humorach, miłość ich niesie. - powiedział konspiracyjnie i wycofał się zanim Piszczu zdążył go zauważyć.
    Tymczasem Lena Nawałka przebrana w zwiewną sukienkę i sandały zmierzała do hotelowego lobby, gdzie umówiła się z Łukaszem.
Zadowolona z tego że ojciec nic nie wie o znajomości jej i obrońcy myślała o dniu jaki spędzi z Piszczkiem.
Tymczasem przechodząc obok jednego z pokojów doszło ją wołanie zza uchylonych drzwi.
    - Pomocy! - syknął ktoś z bólem w głosie. - Wejdź tu i zamknij drzwi. - odezwało się.
Lena weszła do środka a widok jaki ujrzała wmurował ją w podłogę.
Jej niedawny "uwodziciel" leżał na kanapie za kobietą w dość jednoznacznej pozie, tym bardziej że oboje nie mieli na sobie dolnych ubrań.
    - Jaja sobie robisz?!- zapytała wkurzona Lena gdy odblokowało jej mowę.
    - Nie! -ryknął Artur Boruc. - Wezwij doktorka tylko nic nikomu nie mów!
Kobieta przed Borucem skrzywiła się niemiłosiernie.
    - Co potrzebujecie kogoś do trójkąta?- zakpiła Nawałkówna.
    - Kobieto zakleszczyliśmy się! - wysapał Arczi. - Nie mogę z niej wyjść!
    - O kurwa...- wyrwało się zazwyczaj kulturalnej Lenie. - Poczekajcie zaraz wracam.
Czym prędzej odnalazła doktora Jaroszewskiego w żołnierskich słowach wyjaśniając mu o co chodzi.
    - Pukał pokojówkę?- zapytał ubawiony lekarz. - A no tak jego małżonka została z Anką - Lewego w Nicei.
    - Może rozładowuje napięcie?- zapytała złośliwie Lena.
    - Zapewne! - zarechotał Jaroszewski.
Na miejscu lekarz nie mógł powstrzymać się od złośliwości i po krótce wyjaśnił co musi zrobić.
Lena zakryła parkę prześcieradłem nie chcąc na to wszystko patrzeć.
    - Podamy atropinę i kobitce się rozluźnią mięśnie. - powiedział ubawiony lekarz. - Powiesz jej to?
    - Nie śmiej się! - zawył Boruc.
Francuzka zaczęła tłumaczyć że jest uczulona i absolutnie mo można jej kłóć.
    - Co teraz?- zapytała córka Fakena.
    - Będziemy musieli wbić atropinkę w ciało jamiste Arcziego. - wyzłośliwił się doktorek.
    - W co?! - jęknął Boruc.
    - W prącie, Arturku. W prącie! - rzekł Jaroszewski a płyn na końcu igły zalśnił niczym diament.
Artur wypuścił z siebie na jednym, długim wydechu imponującą serię bluzgów, z których żaden się nie powtarzał.
     - Niezła wiązanka- rzekł z podziwem doktor, unosząc prześcieradło. - To nie będzie bolało...
     - JAPIERDOOOOOOOOOOOOOOOLĘĘĘĘĘĘ! - gromki ryk wstrząsnął hotelem w posadach.
 Niezawodny Wiśnia zmaterializował się jakąś chwilę później na progu pokoju Artura.
     - Coś się stało? - zapytał przez zamknięte drzwi.
 Boruc, purpurowy na twarzy, wyjrzał na korytarz.
     - Nic takiego, wrzuciłem sobie telefon do kibla - wyjaśnił.
 Wiśnia nie uwierzył, ale coś w spojrzeniu bramkarza mówiło mu, że lepiej nie drążyć tematu.
 Ledwie Artur wrócił do pokoju ubrana już Francuzka wyrzuciła z siebie fontannę słów w ojczystym języku.
     - Ona chce, żebyś jej zapłacił odszkodowanie - przetłumaczyła Lena, chichocząc. - Mówi, że jak nie zapłacisz, to powie wszystkim brukowcom, że byłeś kiepski w łóżku. I że ci nie staje.
 Artur niemal zgranatowiał ze złości.
     - Doktorku... - jęknął bezradnie.
     - Arczi, ja tu jestem od przypadłości cielesnych, a nie prawnych - rzekł nie mniej  ubawiony Jaroszewski. - Jako lekarz mogę ci jedynie poradzić, żebyś uważał gdzie wtykasz. No, na mnie już pora...
 Z tymi słowy wyszedł.
     Pokojówka chwyciła ze stołu przy kanapie kartkę i długopis, wypisała długaśny ciąg cyfr i wręczyła Borucowi, okraszając to kolejną długą wypowiedzią.
     - To jest numer jej konta - tłumaczyła Lena. - Masz czas do końca tygodnia. bo jak nie to cały świat dowie się, że masz małego i nieprzydatnego.
     - Powiedz jej, że zapłacę... - odparł ponuro Artur. - I niech już stąd spierdala. Siurek mnie boli.
     - To ostatnie też mam przetłumaczyć? - zapytała niewinnie Lena.
 Boruc spojrzał na nią wzrokiem zdecydowanie żałosnym.
 Zakończywszy swój udział w żałosnym Borucgate, Nawałkówna pobiegła do hotelowego hallu, gdzie już czekał Łukasz.
     - Przepraszam za spóźnienie - rzekła Lena, podchodząc do niego.
     - Nic się nie stało - rzekł Piszczu z szerokim uśmiechem. - A właściwie to co się stało?
 Uświadomił sobie co powiedział i oboje prychnęli śmiechem.
   
    - To długa historia - odparła Lena. - Opowiem ci po drodze.
Piszczu słysząc o zakleszczeniu się Boruca z pokojówką i wbiciu igły w jego "ciało jamiste" nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
    Śmiał się tak głośno i długo, że wszystkie okoliczne mewy odfrunęły z przeraźliwym wrzaskiem a spacerowicze spoglądali na niego ze zdziwieniem.
    Córka Nawałki i obrońca spacerowali tak wzdłuż wyludniającej się plaży do późnych godzin wieczornych. Jako że mieli zjeść kolację dopiero po 21 wcale się nie spieszyli.
Tymczasem zza krzaków oddzielających deptak od plaży wytoczyło się dwóch podchmielonych typków.
    - O! Francois!- rzekł jeden z nich. - To ten obrońca z Polski Piszszczczek!
    - Z dupą! - dodał drugi po francusku.
    - Co oni bredzą?- zapytał Łukasz.
    - Nic godnego uwagi. - odpowiedziała Lena.  Głośno zaś dodała w ich ojczystym języku. - Spadajcie stąd!
    - A sssso? Kochaś taki cwany! Je**y Polaczek, hydraulik! - począł się toczyć w stronę Łukasza.
Lena nie wytrzymała zamachnęła się i rąbnęła typka z półobrotu piętą wprost w splot słoneczny.
Opryszek zwalił się na piach bez tchu.
    - Sacrebleau! - zawył drugi. - Zabiła mi kolegę. Kim ty kurwa jesteś Chuckiem Norrisem?!
    - Nie kurwa Jackie Chanem! - odpowiedziała mu wtrącając polskie przekleństwo.
Łukasz stał i patrzył na to wszystko z podziwem.
     - Trenowałaś taekwondo? - zapytał.
     - Rozpoznałeś? - ucieszyła się Lena. - Wszyscy mylą z karate!
 Obejrzała się na francuskich dresów.
 Widząc, że dziewczyna na nich patrzy nieuszkodzony oprych złapał swojego jeszcze trochę przyduszonego kolegę wpół i powlókł pospiesznie w krzaki.
 Pomaszerowali dalej, po plaży, na której złocistoczerwone blaski kładło zachodzące słońce. Fale oceanu mieniły się złotem w świetle słonecznym i głębokim szmaragdem w cieniu.
     - To było epickie - rzekł Piszczu. - Jesteś po prostu cudowna!
 Lena spłonęła wdzięcznym rumieńcem.
     - Oj, no, nic takiego - odparła. - Nie chciałam, żebyś musiał się z nimi bić. Jeszcze by cię uszkodzili, a jesteś naszym najlepszym prawym obrońcą...
 Teraz zarumienił się Łukasz.
     - Naprawdę, to było coś dużego - rzekł, biorąc Lenę za rękę. Jego błękitne oczy świeciły nie gorzej niż gwiazdy na nocnym niebie. - I myślę, że powinienem ci bardzo podziękować...
 Lena podniosła wzrok i utonęła w błękicie.
 Miękkie i gorące wargi Piszcza dotknęły jej ust, delikatnie i z namysłem, by zaraz się wycofać, spłoszone dźwiękiem telefonu, wibrującego w kieszeni piłkarza.
 Nawałkówna oparła czoło o pierś Łukasza. W tym samym momencie rozdzwoniła się także jej torebka.
     - Pewnie nas wzywają na kolację - mruknął Piszczek, napawając się zapachem jej włosów.
     - Wiesz co - Lena odmruczała prosto w jego pierś. - Myślę, że nic się nie stanie, jak się trochę spóźnimy.
     - Mhm - odmruczał Piszczu. - Też tak sądzę.
 Gdyby tylko Lena wiedziała, że na kolację szef kuchni serwował tego wieczoru kluski śląskie, ukochaną potrawę Łukasza, doceniłaby jego wręcz nadludzkie poświęcenie.


______________________________________________________________
Witajcie!
Aaaaaaaaaaaaaaaa! Mamy to mamy ćwierćfinał! Wybaczcie nam tak długą absencję, ale nie dało się skupić na pisaniu, gdy nasi zaszli już tak daleko.
Życzymy Wam miłego czytania!
                                               Pozdrawiamy Fiolka&Martina! :) 




10 komentarzy:

  1. HAHAHAHAHA! Kocham to opowiadanie, naprawdę! Tyle przy nich śmiechu...
    Arturo zaszalał, aż do przesady :D Teraz ma za swoje! A Lena z Łukaszem się rozkręcają :D Ładnie, ładnie ^^
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i wreszcie jest! :D Mam nadzieje, że następny będzie szybciej :) Kocham ten fragment z Arczim :D A tak btw to kiedy nowy na Julce I Buszu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótko, zwięźle i na temat. Po pierwsze, jestem w cholerę dumna z naszych chłopaków, bo pokazali, kto tutaj ma jajca, a kto powinien wyautować (kocham Szwajcarów, ale nie mniej cieszę się, że wyautowaliśmy ich). Aż mi się łzy cisną, gdy tylko o tym pomyślę. Po drugie, oczywiście mnie nie zawiodłyście, a ta absencja nie była wcale aż tak długa, chociaż nie powiem, miałam małą delirkę bez rozdziałów, wchodząc na bloggera zawsze marzyłam o tym, że będzie coś nowego, a tam tylko, że Lewy czyta Greya XD Po trzecie - powiedz mi, czemu wyście się tak uparły, że ich siurki tak cierpią? Za niedługo ta nasza kadra będzie chodziła z zabandażowanymi sprzętami i co wtedy? Mniejsza o to - czo ten Arczi wyprawia, najpierw wyrywa, później jego... ukochany narząd nie może wyjść. ten Jaroszewski to chyba już wszystko na oczy widział, a to zgrupowanie wiele go nauczyło XD
    Cóż, przejdźmy do tego, że Grzegorz i Zocha nie mogą się tylko kumplować, bo ja na to nie pozwalam. Płakałam głośno, gdy wyobraziłam sobie Kubę z Agatą podczas romantycznej kolacji przy świecach, Błaszczykowski nachyla się nad talerzem z niezidentyfikowanym posiłkiem, mruży oczy, ale nie udaje mu się rozpoznać dania, po czym prosi Agatkę o zapalenia światła. Ona, w istocie, zapala ów światło, ale nie ma już ochoty na jedzenie XD Ja się zastanawiam, jak on może mieć dzieciaki, skoro taki mało romantyczny jest...
    I jak się Piszczu rozszalał! No tego się nie spodziewałam! I jakież poświęcenie z jego strony to było... cóż, gdyby jakiś chłopak i tak mi się poświęcił, to brałabym w ciemno.
    Jak Lena rozprawiła się z tymi dresami, to było mistrzostwo! Najbardziej podoba mi się ten oto fragment:
    - Kim ty kurwa jesteś Chuckiem Norrisem?!
    - Nie kurwa Jackie Chanem!

    Jestem rozwalona po całości XD A na miejscu Łukasza raczej bym się powstrzymywała od jakiegokolwiek kręcenia za jej plecami - jak całował, to ma być wierny! Bo inaczej się z nim rozprawi. Biedny Łuki...
    Już mi się przypomniało! Co to za laska z Dżejkobem tak kręciła? Kubuś aż się zaczerwienił biedaczek i nie ma co się dziwić. Boję się, co żeście wymyśliły.
    A może w następnym rozdziale poruszycie brak skuteczności Arka? Na tym... innym polu? Ja tak szczerze boję się waszych pomysłów, ale zdaję się całkowicie na waszą twórczość.

    Rozdział cudeńko! Jeżeli będzie tak dalej, to my jeszcze to Ojro wygramy i jestem tego pewna. Ano i przepraszam, jeśli nie lubicie zbytnio czytać, a ja się tutaj tak rozpisuję, ale tylko tak mogę wam się odwdzięczyć za ów cudeńko.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam tylko powiedzieć, że wydarzenie z Kubulkiem, Agatą i romantyczną kolacją jest jak najbardziej autentyczne. Faktycznie małżonka uraczyła Kubę posiłkiem przy świecach, a on, na romantyzm nieciuły, zażądał światła :D

      Usuń
  4. o nie, jak zawyłam srogo, czytając rozterki Wasyla i Kubusia, to przy scenie Artura... ja już nie wiedziałam, co myśleć, haha XD
    Piszczu i Lenka tacy romantyczni <3 jeny, Krycha i Zośka mogliby być jeszcze tacy :(
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wasyl i Kuba są najlepsi. Piszczu i Lena są uroczy. Co do zastrzeżeń, to brakuje Jędzy. Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja wręcz żądam więcej Fabiańskiego!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no boruc rozwlil system, cud miód i orzeszki

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział najlepsi są Wasyl i Kuba ale żądam więcej Fabiańskiego i cały system rozwalił Boruc czekam

    OdpowiedzUsuń